Norwegia - Dzień 4 - „Kto ukradł kamień?” :O
19.07.2016
Trasa: Olberg - Kjeragbolten - Lysebotn [167 km]
Nocleg: Lysebotn 59.054191, 6.649005
Cena noclegu (dwie osoby + namiot + motocykl): ok. 110 zł (220 KOR).
Poznaliśmy kaprysy norweskiej aury – 133 km do parkingu przy wejściu na Kjerag pokonaliśmy w 5H!!! (planowo 2h 20 min). Spory odcinek w zupełnej mgle, droga kręta, wąska, na mijankę, krajobraz – hm… trudno określić (więcej o trasie w DZIEŃ 5). Pomimo paskudnej pogody i ostrzegawczych znaków dawanych nam przez Pana Parkingowego, który patrząc na nas z politowaniem życzył szczęścia – decydujemy się na wejście na masyw Kijeraga (najwyższy punkt - 1020 m. n. p. m.), aby postawić stopę na jednej z największych skalnych atrakcji Norwegii – Kjeragbolten – zaklinowany pomiędzy skałami ogromny głaz, a pod nim ok.600 m przepaści. Należy przeznaczyć ok. 5h w dwie strony. Podejście przy wilgotnej pogodzie dosyć trudne i niebezpieczne (KONIECZNE ODPOWIEDNIE BUTY!) – powierzchnie strome, a gładkie i śliskie, wymagające asekuracji, momentami podciągania się na łańcuchach. Wycieczka przypominająca grę w podchody, szlak dobrze oznaczony, choć przy takiej mlecznej mgle wielokrotnie nawoływaliśmy się z dwiema grupkami innych turystów, gdy któraś z ekip zboczyła ze szlaku. Trasa 3-krotnie wspina się i opada. Po 2,5h docieramy do oznaczenia jednoznacznie wskazującego, że jesteśmy u celu i tu wielka niespodzianka – KAMIENIA NIE MA!!! Widoczność słaba, wymagająca współpracy – podzieleni na grupki rozchodzimy się na poszukiwania i przedzierając się przez mgłę korzystamy ze sprawdzonej już metody nawoływania. Radosny okrzyk chińskiego turysty może oznaczać tylko jedno – JEST! Oczywiście zrobił się korek zdjęciowy, choć pogoda nie podkreślała fotogenicznych walorów tego miejsca. Oglądane wcześniej zdjęcia ludzi stojących swobodnie na kamieniu sugerowały, ze to nic wielkiego – Adam dzielnie pozował, w moim przypadku oczekiwanie na wejście tak spotęgowało strach, że po postawieniu stopy widziałam już tylko czarną plamę, a drżenie nóg niemalże uwolniło kamień z uwięzi. I tyle z mojej słit foci na kamieniu;/ Zejście znacznie szybsze, choć równie męczące.
Na koniec dnia jeszcze tylko ok. 8-kilometrowy zjazd atrakcyjnymi serpentynami do Lysebotn na najdroższy jak dotychczas kemping - Kjerag Lysebotn Camping Resort - przy wodospadzie (220 NOK). [59.054191, 6.649005]
Tu rada dla osób, które planują wrócić z Lysebotn promem do Forsand – KONIECZNIE (!!!) trzeba zarezerwować tj. kupić wcześniej bilety przez Internet (bestilling.kolumbus.no) lub nabyć w kasie w Stavanger. W innych portach na trasie promu można kupić tylko na bieżący prom. Kursuje tylko kilka razy dziennie. Nasza próba wieczornej rezerwacji na kolejny dzień niestety się nie powiodła – brak miejsc!!! Ugrzęźliśmy ;/
Trasa: Olberg - Kjeragbolten - Lysebotn [167 km]
Nocleg: Lysebotn 59.054191, 6.649005
Cena noclegu (dwie osoby + namiot + motocykl): ok. 110 zł (220 KOR).
Poznaliśmy kaprysy norweskiej aury – 133 km do parkingu przy wejściu na Kjerag pokonaliśmy w 5H!!! (planowo 2h 20 min). Spory odcinek w zupełnej mgle, droga kręta, wąska, na mijankę, krajobraz – hm… trudno określić (więcej o trasie w DZIEŃ 5). Pomimo paskudnej pogody i ostrzegawczych znaków dawanych nam przez Pana Parkingowego, który patrząc na nas z politowaniem życzył szczęścia – decydujemy się na wejście na masyw Kijeraga (najwyższy punkt - 1020 m. n. p. m.), aby postawić stopę na jednej z największych skalnych atrakcji Norwegii – Kjeragbolten – zaklinowany pomiędzy skałami ogromny głaz, a pod nim ok.600 m przepaści. Należy przeznaczyć ok. 5h w dwie strony. Podejście przy wilgotnej pogodzie dosyć trudne i niebezpieczne (KONIECZNE ODPOWIEDNIE BUTY!) – powierzchnie strome, a gładkie i śliskie, wymagające asekuracji, momentami podciągania się na łańcuchach. Wycieczka przypominająca grę w podchody, szlak dobrze oznaczony, choć przy takiej mlecznej mgle wielokrotnie nawoływaliśmy się z dwiema grupkami innych turystów, gdy któraś z ekip zboczyła ze szlaku. Trasa 3-krotnie wspina się i opada. Po 2,5h docieramy do oznaczenia jednoznacznie wskazującego, że jesteśmy u celu i tu wielka niespodzianka – KAMIENIA NIE MA!!! Widoczność słaba, wymagająca współpracy – podzieleni na grupki rozchodzimy się na poszukiwania i przedzierając się przez mgłę korzystamy ze sprawdzonej już metody nawoływania. Radosny okrzyk chińskiego turysty może oznaczać tylko jedno – JEST! Oczywiście zrobił się korek zdjęciowy, choć pogoda nie podkreślała fotogenicznych walorów tego miejsca. Oglądane wcześniej zdjęcia ludzi stojących swobodnie na kamieniu sugerowały, ze to nic wielkiego – Adam dzielnie pozował, w moim przypadku oczekiwanie na wejście tak spotęgowało strach, że po postawieniu stopy widziałam już tylko czarną plamę, a drżenie nóg niemalże uwolniło kamień z uwięzi. I tyle z mojej słit foci na kamieniu;/ Zejście znacznie szybsze, choć równie męczące.
Na koniec dnia jeszcze tylko ok. 8-kilometrowy zjazd atrakcyjnymi serpentynami do Lysebotn na najdroższy jak dotychczas kemping - Kjerag Lysebotn Camping Resort - przy wodospadzie (220 NOK). [59.054191, 6.649005]
Tu rada dla osób, które planują wrócić z Lysebotn promem do Forsand – KONIECZNIE (!!!) trzeba zarezerwować tj. kupić wcześniej bilety przez Internet (bestilling.kolumbus.no) lub nabyć w kasie w Stavanger. W innych portach na trasie promu można kupić tylko na bieżący prom. Kursuje tylko kilka razy dziennie. Nasza próba wieczornej rezerwacji na kolejny dzień niestety się nie powiodła – brak miejsc!!! Ugrzęźliśmy ;/
Komentarze
Prześlij komentarz